- Człowieku, co ja takiego ci zrobiłam?
Czy ja cię skrzywdziłam... kiedykolwiek? Czy zrobiłam coś co zrujnowałoby twoje
życie, moją karierę, psychikę Johana... Nie wiem, wytłumacz mi, o co się
prujesz cały dzień, a raczej o co się nie prujesz...
- Słuchaj – a ty zastygasz w bezruchu,
chociaż chciałabyś kiwnąć głową – Krzywdzisz, ale nie mnie. Robisz coś wbrew
sobie. Wbrew zasadom moralnym, wbrew zdrowiu, wbrew rodzinie... a ja tylko
chciałbym, żebyś była szczęśliwa. Tak po prostu.
- Nie da się być ‘tak po prostu’
szczęśliwym. Nie da się. To raczej nie polega na tym, że z dnia na dzień
zakładamy sobie, że zniszczymy komuś życie, bo ktoś ma być szczęśliwy. A ja
doskonale wiem co robię. I ty także jesteś tego świadomy.
- Ale...
- Wiem, że chodzi ci o Vegarda. Jeżeli
go krzywdzę, to wyłącznie moja wina. Ciebie tylko poprosiłam o pomoc. Tak, bo
przecież nie wpadłeś na ten pomysł sam. A ja nie chcę żeby ktokolwiek czuł się
winny. Bardzo mi pomagasz, Bjoern. Gadam głupoty, ale...
- Gdybyśmy nie byli razem, chyba właśnie
w tym momencie zapytałbym czy nie chciałabyś... Właściwie bardzo fajnie nam się
układa gdy jesteśmy ‘fałszywi’, nie trzeba nic zmieniać, prawda? – nie potrafi
spojrzeć ci w oczy. To znak, że trzeba się wycofać i to jak najszybciej, ale
wtedy...
- Absolutnie – potwierdzasz – Trzeba to
jeszcze bardziej uwiarygodnić... – i nie wiesz dlaczego to mówisz. Nie jesteś
tych słów świadoma, a na kolejne pytanie Bjoerna zaprzeczasz w myślach i
rzucasz się pod pociąg...
- Więc może... wprowadzisz się do mnie?
– teraz nie wiesz co za debil zadaje takie pytania dziewczynie młodszej od siebie
o parę ładnych lat, w dodatku siostrze kumpla...
- Chętnie – odpowiadasz jednak i to ma
na zawsze zmienić całe twoje życie. A może tylko jego część, jedną szufladkę,
opatrzoną naklejką z imieniem BJOERN.
***
- TAKI UKŁAD NIE WCHODZI W GRĘ – to twoja
pierwsza tak poważna i tak wielka kłótnia z Johanem – NIE ZGADZAM SIĘ NA TO!
NIE. TO TRWA ZDECYDOWANIE ZA DŁUGO, NIC DO WAS NIE MIAŁEM, NAPRAWDĘ... DŁUGO,
DŁUGO AKCEPTOWAŁEM TE GŁUPOTY, KTÓRE WYPRAWIALIŚCIE JAKO ZMYŚLONA ‘PARA’. NIE
ZNASZ BJOERNA, NIE WIESZ JAKI JEST, NIE WIESZ CZEGO SIĘ PO NIM SPODZIEWAĆ, A
NAWET JEŚLI WIESZ – jeszcze nigdy żadnej kłótni z Johanem nie okupiłaś tak
rzewnymi łzami jak wtedy – NIE ZGADZAM SIĘ, ŻEBY MOJA WŁASNA SIOSTRA, KTÓRA
JEST NAPRAWDĘ WARTOŚCIOWĄ DZIEWCZYNĄ, A NIE ŚMIECIEM... a przynajmniej była,
zanim nie zachorowała z ambicji i nie sprzedała się Romoerenowi za rozgłos...
MIESZKAŁA Z NIM W JEDNYM MIESZKANIU I ROBIŁA NIE WIADOMO CO ZA FAKT, ŻE
POJAWI SIĘ W MEDIACH JAKO... Zawsze uważałem, że jesteś rozsądna, a jeżeli nie
rozsądna, to przynajmniej twoja głupota ma jakieś granice. Bardzo się myliłem,
bardzo. A przecież rozmawialiśmy o tym wcześniej. Zawiodłaś nie tylko mnie. Nie
tylko drużynę. Przede wszystkim kibiców, którzy nie będą wiedzieli co się
dzieje w tej świetnej drużynie, która nagle zaczyna się od środka wyniszczać.
Norwegię, bo jesteśmy jej reprezentantami. Edith, żałuję, że zaproponowałem ci
to wszystko. Naprawdę żałuję.
- Johan...
- Zawiodłaś mnie Edith. Gdybym wiedział,
że to wszystko tak się potoczy, nigdy bym ci nie zaufał. Człowiek uczy się na
błędach, prawda? Wracasz ze mną, do DOMU. I nigdy, już nigdy nie pozwolę na to,
żebyś wróciła w strony, gdzie ten sukinsyn próbuje uwić sobie gniazdko.
- JOHAN – brzmi stanowczo, pokonujesz
łamiący się od łez, głos – nie obchodzi mnie co myślisz... Mimo wszystko, zostaję.
- Nie zostajesz. Dopóki jestem twoim
bratem...
- Więc nie musisz nim być – słowa płyną
zanim zdążysz zareagować i tym razem wiesz, że zraniłaś Johana do żywego. Oczy
mu płoną, w milczeniu kiwa głową, jego usta są teraz jedynie wąską linią.
- Pewnego pięknego dnia zadzwonisz do
mnie i będziesz w takim stanie jak dziś... albo gorszym. Poprosisz, żebym
natychmiast przyjechał, bo nie wytrzymasz już dłużej. Może ON będzie tym pierwszym,
ale zapewniam, że ty nie będziesz dla niego ani pierwszą, ani ostatnią.
Boli, boli, boli.
Następnego dnia Johan wyjeżdża.
Następnego dnia... nie ma następnego dnia, bo tkwisz w obezwładniającym amoku i
jednym pocieszeniem jest Bjoern, który o 4 rano puka do drzwi twojego pokoju,
podaje ci herbatę i przytula, przekonując, że powinnaś wracać do domu... tego
prawdziwego domu. Ale ty już wówczas masz plan na wszystko. Podjęłaś decyzję.
Zastanawiasz się, czy jesteś godna nosić nazwisko Evensen.