niedziela, 10 marca 2013

ROZDZIAŁ 14


Sztokholmu nie udaje ci się podbić. Wmawiasz wszystkim, że rozpraszały cię krzyki kibiców, że Johan biegł zbyt wolno i mówił zbyt niewyraźnie. Wmawiasz sobie, że to było tylko na próbę i tak naprawdę nic się nie stało, bo to dopiero początek. Ale wmawiasz sobie przede wszystkim to, że nic cię nie boli, a na pewno nie kręgosłup. I wcale nie cierpły ci ręce, kiedy jednokrok trwał zbyt długo. Wcale nie płakałaś na trasie i wcale nie wstydzisz się, że kamera niektóre momenty słabości zarejestrowała. Wcale nie miałaś ochoty się poddać, nie miałaś kryzysu na pierwszym podbiegu i wcale nie przytłoczyła cię ilość i forma biegaczek... chociaż właśnie tak było. Wiesz, że oni to wiedzą. Bjoern stara się nie wchodzić ci w drogę. Widział, co się działo za metą i pierwszy raz w życiu widziałaś kogoś tak bardzo zażenowanego. Tego najbardziej ci wstyd. Okazałaś słabość.
- Przytrzymaj ten woreczek – poucza, spoglądając na ciebie znad gazety. Nie chce wprawić cię w zakłopotanie, więc szybko opuszcza wzrok pomimo braku reakcji.
- Brie, gniewasz się na mnie?
- Za co? – parska śmiechem – Za to, że rozwaliłaś sobie wargę kijkiem? Pomijając fakt, że to po prostu niemożliwe...
- Jak widać możliwe. Skompromitowałam się. Kolejna szansa, kolejna porażka, pierwszy raz rozcięłam sobie twarz. Wszystko na swoim miejscu. Przepraszam za to na mecie.
- Co na mecie? – porusza znacząco brwiami
- Na jakiej mecie? – pyta rozpromieniony Johan, wkraczając do pokoju, ale zaraz zapomina o co pytał – Znalazłem fantastyczne ciasteczka korzenne. Pierwsza klasa po prostu! Spróbuj Edith! Przypomnij mi, Ber, żebym kupił więcej, bo założę się, że jak tu następny raz przyjadę, to na pewno ich nie znajdę... Są tam na dole jak idziesz na lewo z placu do tej ulicy, skręcasz w prawo i tam... sklepik jest. Ale rewelacja, nie?
***
- Wychodzisz? – pyta Johan, gdy skradasz się ku schodom z nartami zarzuconymi na ramię. Wzdychasz głośno.
- Wybiegam – precyzujesz – Muszę pożegnać się z najlepszymi trasami świata.
- Nie znasz innych – prezentuje charakterystyczny półuśmiech.
- O tym właśnie mówię. Dziś te są moim wzorcem. Kto wie, co będzie w Falun? Może nie ma lepszych tras niż te w Sztokholmie? Może jednak są? Muszę jeszcze raz przejechać i ocenić.
- Edith, co z Bjoernem?
- Siedzi w pokoju chyba. Nie widziałam go od południa.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi. Daj sobie spokój. Z tego nic nie będzie. Zrobisz jak uważasz, ale ja tego nie popieram. I nigdy nie będę.
- Johaaaaaan. Jak ty mnie jednak nie znasz...
- Wiem jak to jest z Bjoernem. Rozczarujesz się i to bardzo.
Z trzaskiem zamykasz drzwi. Nie robisz niczego głupiego. Niczego nieodpowiedzialnego. Czasami trzeba pójść na skróty. Po godzinie kicania po trasach pozornie tylko usypiającego miasteczka, w którego centrum rozbrzmiewają piosenki z całego świata, które pulsuje życiem, którego nie chcesz tak szybko opuszczać, które (teraz wiesz na pewno) zdążyłaś w jakiś sposób pokochać i które już zawsze będzie ci się dobrze kojarzyło; wracasz do chłopaków, rejestrując napięcie wiszące w powietrzu.
- Herbatnika zapytaj – w odpowiedzi na twoje pytanie wzrusza ramionami Johan, pakując swoje rzeczy. Herbatnika, czyli Bjoerna? Uśmiechasz się delikatnie, poklepując brata po plecach. Bjoern nie otwiera, ale czujesz, że do tego akurat będziesz musiała zacząć się przyzwyczajać. Odpuszczasz. Nie masz ochoty błagać, żeby cię wpuścił do pokoju i zechciał porozmawiać. Nawet układu nie chce ci się dziś udoskonalać. Jeden z tych dni, kiedy zależy ci tylko na tym, żeby nie zasnąć i nie przegapić ani chwili w tym wspaniałym miejscu.
- Gdzie mój telefon? – pytasz samej siebie. W pokoju go nie ma i naprawdę zdziwiłabyś się gdyby był. Nie pamiętasz gdzie mogłaś go zostawić. Jedyny ratunek...
- Tak, Edith. Mam twój telefon. Nie uwierzysz, kto dzwonił, a kto się do Ciebie nie dodzwonił. Vegard. Dodzwonił się do Bjoerna. Bjoern odebrał... Nie, już nie są na siebie śmiertelnie obrażeni, chociaż przez 5 minut byli.
- Po prostu daj mi ten telefon. Nie mam czasu na wysłuchiwanie kazań, że...
- Robisz głupotę, wiesz? Weszłaś między skoczków. Gdybym był na twoim miejscu...
- Ale nie jesteś. Johan, oddaj mi telefon.
- Obiecaj mi coś, Edith. Tu już nie chodzi o Ciebie. Sport jest taki, że wymaga poświęceń. Sport bierze więcej niż daje. Powinnaś to wiedzieć. Na to nie ma reguły. Jeżeli jesteś prawdziwym sportowcem, zrozumiesz to, o co chcę cię poprosić. Nie możesz się związać z żadnym skoczkiem. Nie z Bjoernem, nie z Vegardem, z żadnym z nich. Dzieje się źle. Przez Ciebie. Rozbijasz zgraną drużynę.
- Powinieneś być po mojej stronie.
- Jestem. Zawsze jestem. Ale nie w sprawach wagi narodowej. Mam nadzieję, że rozumiesz... – w milczeniu odbierasz mu telefon i wychodzisz. Nigdy nie przypuszczałaś, że wplączesz się w tak beznadziejną sytuację, z której nie będzie żadnego sensownego wyjścia. 

5 komentarzy:

  1. Co teraz z nimi bedzie?
    Edith wydaje sie jakby nie kierował nią rozum. Może to i dobrze... Cóż. Teraz to juz sama nie wiem. A co Vegard ma do tego to juz musze doczytac wstecz,bo jeszcze mi troche zostało:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka, pardon, sprawa wagi narodowej? Bjoern to Bjoern, Edith to Edith, a waga narodowa ma się do tego nijak, znaczy się nie ma się w ogóle. Romoeren nie jest chyba idiotą (nie jest, prawda?!) , ona tym bardziej, więc naród norweski nie powinien na ich związku ucierpieć.
    Johan, jako starszy brat, egzamin z czepiania się zdał rewelacyjnie (wiem, bo sama systematycznie zdaję, zawsze na szóstkę), ale teraz już po sesji, to sobie może odpuścić. Naród norweski da sobie radę bez niego.
    Pozdrawiam.
    [meska-przyjazn]

    OdpowiedzUsuń
  3. EE, sorry, ale ja nie rozumiem Johana. W jaki niby sposób Edith i Bjoern rozbijają zgraną grupę skoczków? To Johan ją tam zabrał, więc ewentualne pretensje powinien mieć do siebie, a jak nie to chociaż je wyjaśnić. Nie rozumiem go.
    Mam nadzieję, że Edith da radę w następnych zawodach, trochę mi jej szkoda.
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślę, że Johan, obserwując wszystkie te wydarzenia jakby z boku, zauważa znacznie więcej niż sami zainteresowani. Być może on już wie w co może przerodzić się tak bliska relacja jaka łączy Edith i Bjoerna. I czyżby Vegard także był zainteresowany dziewczyną? Jeśli tak to szykuje nam się trójkącik i chyba Johan chce jedynie, aby przyjaźń skoczków nie ucierpiała na tym wszystkim. Tyle, że powinien też zauważyć w tym całym galimatiasie swoją siostrę. Czy na pewno przyjaźń jest ważniejsza od miłości?
    Przychodzi mi jeszcze na myśl jedna rzecz. Być może jest też tak, że Johan zna na tyle Romorena, aby wiedzieć że ten nie nadaje się do związków, a tym samym chce ochronić przed rozczarowaniem Edith.
    Trudne to wszystko.
    Pozdrawiam Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej ojej, niech to, bo Johan ma racje. Edith nie może rozbić zgranej drużyny, a jakoś powoli i nieświadomie zmierza w tym kierunku :o
    nie powiem, że to nieciekawe, bo na maxa intryguje xD
    Cam

    OdpowiedzUsuń