Mija trochę czasu. Mija dużo czasu. Mija
tyle czasu, że Johan zaczyna akceptować fakt, że jego młodsza siostra
interesuje się Romoerenem. Przychodzi Davos. Miejsce, gdzie zawsze chciałaś
wystartować, miejsce śniące ci się po nocach. Wąwóz Zügen pomiędzy Davos-Monstein
a Wiesen. Ale przede wszystkim trasa narciarska. Romoeren od niechcenia trzyma
cię za nadgarstek, żebyś nie zginęła w tłumie gapiów. Johana aktualnie tu nie
ma, nie musicie udawać więcej niż tego wymaga sytuacja.
- Gdzie ci się tak spieszy? Co się tak
rwiesz? Pobiegać zdążysz, spokojnie. Jeszcze się...
- Powiedzieć ci coś?
- Noo – potakuje znudzony, wcale na
ciebie nie patrząc.
- Długość tras narciarskich w Davos jest
stamtąd do tamtąd – machasz rękami – Dokładnie 264 kilometry.
- Będziesz miała gdzie wypluć płuca,
brawo Edith, brawo.
- To nie wszystko. Tam – wskazujesz
niespodziewanie nad czapką Bjoerna, który z trudem uchyla się przed ciosem –
Tam jest najwyższe wzniesienie. 2844 metry n.p.m. Znaczy nie tam, ale w tamtym
kierunku. A tam... tam jest najniższe... 810 metrów n.p.m.
- Coś jeszcze?
- Położenie miejscowości, długość tras
narciarskich zielonych, niebieskich, czerwonych i czarnych plus dodatkowo super
relacja ze stanu wyciągów, liczby wyciągów, rodzajów wyciągów i ich długości.
- Skończ, gdzie ten Johan? Miał nam
przynieść kawę. Nie kręć się tak.
- Brie... Wiesz co?
- PRZESTAŃ. TAK. IDIOTYCZNIE. DO. MNIE.
MÓWIĆ. Edith.
- Jest sześć terenów narciarskich.
Parsenn, Gotschna, Jakobshorn, Pisch, Madrisa i Rinerhorn. BRIE.
- Jestem Bjoern. B J O E R N. Nie Brie,
nie Brieinar, nie Briomoeren. Nawet nie Briern.
- Wiem przecież, wiem – kapitulujesz.
Skoczek zauważa w końcu Johana, który w najlepsze gawędzi sobie z jakimś
przewodnikiem, uśmiechając się na swój słodko-ironiczny sposób.
- HEJ Brie, wiesz że ...
- Jest sześć terenów narciarskich, 300
kilometrów tras narciarskich, szlaki zielone, niebieskie, żółte, granatowe,
turkusowe i białe? Wiem. Johan, ja ci tu umieram, a ty... Edith, kiedy
właściwie masz zamiar zacząć trenować?
- Dziś – mówisz śmiertelnie poważnie,
zabierając z dłoni Johana kubek wypełniony zamarzającą już kawą.
- Tak Edith, w piątek świat cię pozna...
- W końcu – dopowiada Johan, ukrywając
półuśmiech.
***
- Podbijemy Sztokholm, Romoeren –
wykrzykujesz ostatkiem sił, docierając do miejsca, gdzie wyznaczyliście sobie
metę. Bjoern rzuca się w twoją stronę, pierwszy raz z tak życzliwym i ujmującym
uśmiechem. Może nie zwraca uwagi na fakt, że Johan został na jednym ze zjazdów,
bo tam było jego stanowisko. Może zapomina, że teraz nie trzeba udawać i
sztucznie budować drugiego układu. Może nie zauważa, a może nie chce zauważyć.
Ale wcale nie protestujesz, kiedy najnormalniej w świecie cię całuje. Nie. To
nie jest normalne. Ani trochę normalne. A jednak urocze.
- Najlepszy czas – mówi w końcu. Promieniejesz,
gdy wskazuje na stoper. Doskonałe 12 minut i 19 sekund – Podbijemy ten
Sztokholm, Ed. Niewątpliwie.
***
Rozdziały w Wordzie wydają się dłuższe - poważnie. Problem to dla mnie niemały, ale podzielony tekst ciężko podzielić ponownie, żeby sens jakiś w tym wszystkim został. Za krótkie rozdziały przepraszam, postaram się pisać dłuższe, a będę robiła to w niedalekiej przyszłości, ponieważ mój zapas napisanych rozdziałów skurczył się do trzech. Pozdrawiam :)
Ważne w sumie ze w ogóle te rozdziały są :D Johan dostrzegł zainteresowanie Edity Romoerenem i nic? Żadnych wymówek, tekstów i nic? Albo stwierdził, ze to dobry facet dla niej , albo skapnal się ze to farsa. Właśnie zmusiłas mnie do zastanowienia się czym Ber przypomina serek brie, de Edith tak właśnie go nazywa. A Johan i jego podchwycenie tematu i trasy turkusowe są the gest :D no i mam nadzieje, ze Edith naprawdę podbije Sztokholm :) Aa czy mi się wydaje, czy Ber zaczyna się coś poważniej interesować Edith? ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOjejuojejuojeju! Idzie ku dobremu. Edith coraz lepiej biega, coraz lepszy czas osiąga, o BRIE ją całuje. Brie, uroczo :D i, hmm, czyżby cos było coraz poważniej na rzeczy? :o :DD
OdpowiedzUsuńNo ale dużo to Ty u mnie nie popiszesz:D Za to może zbierzesz kilka nowych wrażeń byćmoże wstrząsających jak to bywa w naszym przypaku zazwyczaj:)
OdpowiedzUsuńBesos;*
Brie to jest ten ser, prawda?
OdpowiedzUsuńBardzo ładne takie zdrobnienie i ja w ogóle nie rozumiem, dlaczego sam zainteresowany tak się ciska, bo nikt go tym nie obraża, a przynajmniej nie zamierza.
Ten ktoś zamierza za to z całą pewnością podbić Davos i bardzo bym się cieszyła,gdyby ten zamiar się udał, bo również jest bardzo ładny.
Pozdrawiam.
[meska-przyjazn]