Alex wciska ci stertę wyliczeń i prosi o
wyrozumiałość. Masz dwa dni na przetworzenie informacji, złożenie tego w jeden
papier z najważniejszymi danymi i przesłanie do sponsorów. Patrzysz na trenera
z miną dzikiego buldoga. Ten udaje że nie widzi twojego wyrazu twarzy i dokłada
jeszcze jedną kartkę.
-Tu możesz porównać poprzedni miesiąc z
tym. Jak znajdę wcześniejszą turę to przyślę ją do ciebie Veltą. Na razie to ci
musi wystarczyć. A to co będziesz wysyłała to mi wydrukuj i przekseruj na
cztery ok?
- A…
- A jak skończysz to pójdziesz z
chłopakami pobiegać
- Na nartach?
- Nie. Na łyżwach. – koniec dyskusji.
Alex wychodzi z chłopakami na imitacje. Ty siedź i analizuj literki i cyferki
aż spotka cię obłęd i razem pobiegniecie w stronę zachodzącego słońca.
Zachodzące słońce na pewno ujrzy cię nad tymi cholernymi papierzyskami.
Godzina 12:56. Do pokoju, który należy do
Stoeckla, a obecnie pełni rolę twojego przeklętego gabinetu, wpada uradowany
Vilberg, którego – jak twierdzi – przywiódł zapach przygody.
- Zrób mi kawy pani prezes – żąda, bez
pardonu wpychając się między skrupulatnie posortowane papiery, które to
skończyłaś układać dosłownie 5 minut temu. Nie zostaje oczywiście papier na
papierze, ani długopis przy długopisie, a już na pewno nie zostaje Vilberg na
stole, bo trzepnięty tekturową teczką, odsuwa się za twoje krzesło.
- Daj mi spokój! Zabieraj ten aparat bo
cię…
- Skończyłaś już? – interesuje się,
zaglądając w papiery. Przewracasz oczami.
- Nie. A trening się skończył?
- Skończył, skończył. Jak wychodziłem to
latali ostatnie kółko. Trzeba wyjechać po Skletta. Ta sierota przybywa za 36
minut a wszystko w rozsypce i Alex kazał mi znaleźć jakieś kluczyki. Widziałaś
tu takie może?
Szaleństwo. Jedyne słowo jakie
przychodzi ci do głowy, kiedy widzisz Vegarda wypadającego z samochodu, do
którego znalazły się kluczyki. Sklett wystrzela z drzwi auta prosto w drzwi
hotelu, gdzie właśnie stoisz i zastanawiasz się czy płakać czy chichotać.
Wygląda to mniej więcej jak w filmach. Vegard wpada w drzwi i zahacza o ciebie
łokciem. Robisz dwa pełne obroty w progu i ledwo łapiesz równowagę, gdy Sklett
wraca i jeszcze dobitnie trzaska drzwiami, po czym czmycha na schody i tyle go
widzisz. Zaraz w drzwiach hotelu mija cię Vilberg. Zły jak cholera. To pewnie
przed nim Vegard ucieka, ale to naprawdę nie powód, żeby wybić pół personelu (
z dywanu wstaje właśnie recepcjonistka, a ze schodów schodzi pokojówka,
kurczowo trzymając się poręczy). Szaleństwo. Bo trzaskają właśnie jakieś drzwi
i ktoś w nie tłucze. Skoczkowie właśnie wchodzący do hotelu, od razu spoglądają
w stronę szczytu schodów.
- Co się dzieje? – pyta któryś, ale
wzruszasz ramionami. Nie wiesz. Chcesz się dowiedzieć, ale nie wiesz czy
potrafisz poświęcić życie dla poskromienia tej ciekawości. Z Vilbergiem zaczyna
się kłócić Velta. Widocznie Sklett sobie zasłużył, skoro potrzebna jest
interwencja Rune. Rune rzadko – jak się do tej pory zorientowałaś – ingeruje w
prywatne sprawy i konflikty współtowarzyszy niedoli. Tym razem sytuacja tego
wymaga. Najwyraźniej. Ruszasz po schodach. Krzyki, wrzaski i powarkiwania cichną
zupełnie, gdy pojawiasz się na korytarzu.
- Pomóc? – pytasz lekko ironicznie,
chociaż Andreas zabija cię wzrokiem. Wcale mu się nie dziwisz. Vegard potrafi
być wkurzający jak mało kto, ale nie podejrzewałabyś, że wkurzy kogoś takiego
jak Vilberg.
- Pomóc. Wyciągniesz tą łajzę z pokoju i
od dzisiaj do grobowej deski robię ci kanapki na śniadanie i kolację. Te a’la
Tom Hilde. Ale najpierw wyciągnij Vegarda z pokoju, przemów mu do rozumu i nie
próbuj go bronić.
- A dowiem się o co chodzi? - ale jego oczy mówią zdecydowane 'no chyba żartujesz'. Nie żartujesz, nigdy nie żartowałaś, więc bez wahania obracasz się na pięcie i podejmujesz decyzję o spacerze, na głos zaznaczając jak długo cię nie będzie. Z Evensenami nikt nigdy nie miał prawa wygrać.
***
I po Vikersund. Norweski mamut chociaż trochę poskromiony. Johana nikt nie przeskoczył, rekord jest bezpieczny na jakiś czas :) Weekend mniej lotny niż skoczny, ale pod koniec wszystko się ładnie rozkręciło. Jest dobrze, Polacy punktują i to całkiem nieźle, Żyła daje upust emocjom już nie tylko w wywiadach. Do ferii jeszcze 2 tygodnie ^^
Jestem strasznie ciekawa o co chodziło i dlaczego Vegard ukrywa się w pokoju. Czyżby przeskrobał coś poważnego, bardziej niż zazwyczaj mu się to zdarza?
OdpowiedzUsuńZdecydowanie z rodzeństwem Evensenów nikt nie będzie pogrywał w takie gierki, brawo :D
Jedyne co mi nie pasuje w tym rozdziale, to to... że jest taki krótki. Bardziej krótkie niż poprzednie nad czym ubolewam, ale jednocześnie cieszę się, że cokolwiek nowego powstaje. Także czekam niecierpliwie na kolejną nowość :-)
Ps. chyba zapomniałam, zapraszam do siebie http://druga--twarz.blogspot.com
Pozdrawiam Marzycielka
Ciekawe co też Vegard nawywijał, że Vilberg go ściga i w dodatku Velta musi stanąć w jego obronie... (ile "V" w tym zdaniu O.o) W każdym bądź razie popieram decyzję Edith EVensen, która bez informacji o sprawie Vegarda z pokoju wyciągać nie zamierza - dobrze robisz ! ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ;*
Nadrobiłam wreszcie :')
OdpowiedzUsuńOjej, co się stało, dlaczego Vegard ukrył się w swoim pokoju? Ojej, ojej, to na pewno coś poważnego! Chociaż znając Norwegów... ale w sumie, u nich nawet niepoważne sprawy są poważne!
Te nieszczęsne papiery Alexa skojarzyly mi się z moja sterta notatek na egzaminy. Na pewno była podobna. Zachowanie Vegarda... Brak słów, czyżby chodziło o PSP? :P A skoro do akcja wkracza Velta to sprawa musi być poważna... Rune, oazo spokoju. Hahah :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)