niedziela, 27 stycznia 2013

ROZDZIAŁ 8


Alex wciska ci stertę wyliczeń i prosi o wyrozumiałość. Masz dwa dni na przetworzenie informacji, złożenie tego w jeden papier z najważniejszymi danymi i przesłanie do sponsorów. Patrzysz na trenera z miną dzikiego buldoga. Ten udaje że nie widzi twojego wyrazu twarzy i dokłada jeszcze jedną kartkę.
-Tu możesz porównać poprzedni miesiąc z tym. Jak znajdę wcześniejszą turę to przyślę ją do ciebie Veltą. Na razie to ci musi wystarczyć. A to co będziesz wysyłała to mi wydrukuj i przekseruj na cztery ok? 
- A…
- A jak skończysz to pójdziesz z chłopakami pobiegać
- Na nartach?
- Nie. Na łyżwach. – koniec dyskusji. Alex wychodzi z chłopakami na imitacje. Ty siedź i analizuj literki i cyferki aż spotka cię obłęd i razem pobiegniecie w stronę zachodzącego słońca. Zachodzące słońce na pewno ujrzy cię nad tymi cholernymi papierzyskami.
 Godzina 12:56. Do pokoju, który należy do Stoeckla, a obecnie pełni rolę twojego przeklętego gabinetu, wpada uradowany Vilberg, którego – jak twierdzi – przywiódł zapach przygody.
- Zrób mi kawy pani prezes – żąda, bez pardonu wpychając się między skrupulatnie posortowane papiery, które to skończyłaś układać dosłownie 5 minut temu. Nie zostaje oczywiście papier na papierze, ani długopis przy długopisie, a już na pewno nie zostaje Vilberg na stole, bo trzepnięty tekturową teczką, odsuwa się za twoje krzesło.
- Daj mi spokój! Zabieraj ten aparat bo cię…
- Skończyłaś już? – interesuje się, zaglądając w papiery. Przewracasz oczami.
- Nie. A trening się skończył?
- Skończył, skończył. Jak wychodziłem to latali ostatnie kółko. Trzeba wyjechać po Skletta. Ta sierota przybywa za 36 minut a wszystko w rozsypce i Alex kazał mi znaleźć jakieś kluczyki. Widziałaś tu takie może?

Szaleństwo. Jedyne słowo jakie przychodzi ci do głowy, kiedy widzisz Vegarda wypadającego z samochodu, do którego znalazły się kluczyki. Sklett wystrzela z drzwi auta prosto w drzwi hotelu, gdzie właśnie stoisz i zastanawiasz się czy płakać czy chichotać. Wygląda to mniej więcej jak w filmach. Vegard wpada w drzwi i zahacza o ciebie łokciem. Robisz dwa pełne obroty w progu i ledwo łapiesz równowagę, gdy Sklett wraca i jeszcze dobitnie trzaska drzwiami, po czym czmycha na schody i tyle go widzisz. Zaraz w drzwiach hotelu mija cię Vilberg. Zły jak cholera. To pewnie przed nim Vegard ucieka, ale to naprawdę nie powód, żeby wybić pół personelu ( z dywanu wstaje właśnie recepcjonistka, a ze schodów schodzi pokojówka, kurczowo trzymając się poręczy). Szaleństwo. Bo trzaskają właśnie jakieś drzwi i ktoś w nie tłucze. Skoczkowie właśnie wchodzący do hotelu, od razu spoglądają w stronę szczytu schodów.
- Co się dzieje? – pyta któryś, ale wzruszasz ramionami. Nie wiesz. Chcesz się dowiedzieć, ale nie wiesz czy potrafisz poświęcić życie dla poskromienia tej ciekawości. Z Vilbergiem zaczyna się kłócić Velta. Widocznie Sklett sobie zasłużył, skoro potrzebna jest interwencja Rune. Rune rzadko – jak się do tej pory zorientowałaś – ingeruje w prywatne sprawy i konflikty współtowarzyszy niedoli. Tym razem sytuacja tego wymaga. Najwyraźniej. Ruszasz po schodach. Krzyki, wrzaski i powarkiwania cichną zupełnie, gdy pojawiasz się na korytarzu.
- Pomóc? – pytasz lekko ironicznie, chociaż Andreas zabija cię wzrokiem. Wcale mu się nie dziwisz. Vegard potrafi być wkurzający jak mało kto, ale nie podejrzewałabyś, że wkurzy kogoś takiego jak Vilberg.
- Pomóc. Wyciągniesz tą łajzę z pokoju i od dzisiaj do grobowej deski robię ci kanapki na śniadanie i kolację. Te a’la Tom Hilde. Ale najpierw wyciągnij Vegarda z pokoju, przemów mu do rozumu i nie próbuj go bronić.
- A dowiem się o co chodzi? - ale jego oczy mówią zdecydowane 'no chyba żartujesz'. Nie żartujesz, nigdy nie żartowałaś, więc bez wahania obracasz się na pięcie i podejmujesz decyzję o spacerze, na głos zaznaczając jak długo cię nie będzie. Z Evensenami nikt nigdy nie miał prawa wygrać.
***
I po Vikersund. Norweski mamut chociaż trochę poskromiony. Johana nikt nie przeskoczył, rekord jest bezpieczny na jakiś czas :) Weekend mniej lotny niż skoczny, ale pod koniec wszystko się ładnie rozkręciło. Jest dobrze, Polacy punktują i to całkiem nieźle, Żyła daje upust emocjom już nie tylko w wywiadach. Do ferii jeszcze 2 tygodnie ^^

4 komentarze:

  1. Jestem strasznie ciekawa o co chodziło i dlaczego Vegard ukrywa się w pokoju. Czyżby przeskrobał coś poważnego, bardziej niż zazwyczaj mu się to zdarza?
    Zdecydowanie z rodzeństwem Evensenów nikt nie będzie pogrywał w takie gierki, brawo :D
    Jedyne co mi nie pasuje w tym rozdziale, to to... że jest taki krótki. Bardziej krótkie niż poprzednie nad czym ubolewam, ale jednocześnie cieszę się, że cokolwiek nowego powstaje. Także czekam niecierpliwie na kolejną nowość :-)

    Ps. chyba zapomniałam, zapraszam do siebie http://druga--twarz.blogspot.com
    Pozdrawiam Marzycielka

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe co też Vegard nawywijał, że Vilberg go ściga i w dodatku Velta musi stanąć w jego obronie... (ile "V" w tym zdaniu O.o) W każdym bądź razie popieram decyzję Edith EVensen, która bez informacji o sprawie Vegarda z pokoju wyciągać nie zamierza - dobrze robisz ! ;D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Nadrobiłam wreszcie :')
    Ojej, co się stało, dlaczego Vegard ukrył się w swoim pokoju? Ojej, ojej, to na pewno coś poważnego! Chociaż znając Norwegów... ale w sumie, u nich nawet niepoważne sprawy są poważne!

    OdpowiedzUsuń
  4. Te nieszczęsne papiery Alexa skojarzyly mi się z moja sterta notatek na egzaminy. Na pewno była podobna. Zachowanie Vegarda... Brak słów, czyżby chodziło o PSP? :P A skoro do akcja wkracza Velta to sprawa musi być poważna... Rune, oazo spokoju. Hahah :P
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń