Lahti. Vegard wypoczywa w pozycji
leżącej na zeskoku. Łapiesz się za głowę. Vilberg również łapie cię za głowę.
Czujesz się złapana za głowę. W waszą stronę biegnie Rune, który chyba też chce
cię złapać za głowę, ale protestujesz. Co masz zrobić ,jeśli nie to? Za chwilę
trybuny zejdą się za bandę i zostaniesz brutalnie przygnieciona do śniegu na
zeskoku. Vegard wstaje i macha w waszym kierunku, że wszystko w porządku. Nie
masz jak odmachać, bo tłuczesz się z Vilbergiem, żeby zabrał te łapy z twoich
włosów. Drużynówka jest zawalona. Tak przynajmniej mówi wam Sklett, jak tylko wpada
za bramkę. Macha nartami na wszystkie strony – w rzeczy ogląda czy nic im nie
jest, a i tak wydaje ci się, że chce ci rąbnąć z jakiegoś błahego powodu. Błąd!
Obrywasz. A Vegard uświadamia cię, że oberwałaś słusznie, bo on zawsze ma dobry
powód, żeby komuś walnąć. Czyżbyś myślała na głos?
- Nie. Nie przeszkadzaj sobie. Ja tu
jestem, ale jak zamknę oczy to znikam – uświadamia cię Vegard i zdejmuje kask.
Vilberg gdzieś znika z jego nartami. Powinien biedak iść na górę, ale na samych
butach nie skoczy. – Ty to się dobrze czujesz?
- Doskonale – potrzebujesz Johana. To
nie jest to. To nie jest to samo, co wtedy, gdy jedyny raz stałaś pod skocznią
w Trondheim z połową rodu Evensenów, owinięta szalikiem w taki sposób, że
wyglądałaś jak mumia i mama koniecznie chciała to uwieczniać na każdym zdjęciu.
Co z tego że wrzeszczała „UŚMIECH! UŚMIECHNIJ SIĘ DZIECKO KOCHANE! STOISZ JAK
NA POGRZEBIE WŁASNEJ MATKI!” jeśli nie byłaś w stanie się poruszyć, a szalik
czynił cię urokliwą Arabką. Znowu jakbyś słyszała coś typu „Podnieśże tą flagę
wyżej. Co ty siły nie masz?! Machaj, machaj!” obracasz się… Sklett patrzy na
ciebie jak na wariatkę. Nie dziwisz się. AB SO LUT NIE. Vegard lubi na ciebie
patrzeć jak na wariatkę. Ogólnie chyba lubi na ciebie patrzeć, bo nawet
otrzymawszy narty (a Vilberg wpycha zawodnikom narty, jakby przerzucał węgiel),
nie przestaje na ciebie zerkać. Doskonały moment żeby się odwrócić i odejść.
Tak jak lubisz. Twój sposób bycia jest nieprzewidywalny. Wie o tym każdy, nawet
Vegard. Ale i on potrafi zaskakiwać… Zanim odwracasz się ty, odwraca się on i z
dziwnym zacięciem na twarzy rusza w stronę wyciągu. Wzruszasz ramionami jakby w
odpowiedzi na nieme pytanie Vilberga. Nieme pytania są o tyle dobre, że nie
musisz otwierać ust, żeby na nie odpowiedzieć. TO dobrze, bo dostajesz w twarz
śnieżką i jedynie zamknięte usta ratują cię przed śmiercią na miejscu. Kto to?
Nikt inny tylko rozbawiony Tom Hilde, który dla zgrywy wskoczyłby w zaspę i
robił za psa ze „Śnieżnego zaprzęgu”. Przecież wszyscy znają ten film. Prawda,
Vilberg? Vilberg, znasz ten film? Spójrz na Toma. Nie znasz?
Po konkursie wędrujesz w półpodskokach
do Skletta. Ten na pytanie o ten supertajny plan, macha ręką i odsyła cię z
kwitkiem słowami:
- BER wymyślił, BER przyjedzie, BER
wyjaśni. Ja jestem narzędziem w rękach losu.
- Właśnie. Narzędzia. Naprawiłeś PsP?
- Kobieto, rany boskie! Czy masz tam pod
włosami coś poza grami na moim PsP?
- MAM! – dłuższa dyskusja nie ma sensu,
bo w momencie, kiedy stawiasz wykrzyknik za swoim jednym słowem, Vilberg wyrywa
ci kijka z dłoni i rzuca się gdzieś przed siebie, zderzając się czołowo z
pielgrzymką pospieszną do Lichenia, prowadzoną przez uśmiechniętego pobożnie
Ammanna. Kto może – uskakuje żywy. Kto nie może – zostaje dźgnięty kijkiem.
- CHOLERO KIJA MI POŁAMIESZ!- jakoś
nieszczególnie to do niego trafia. W dodatku Vegard wyrywa ci drugiego kijka i
zwiewa, nie mogąc złapać oddechu ze śmiechu. Chłopcy wywołują popłoch. Potem
ogólno pojętą wesołość. W końcu na zgodę padają w śnieg. O kija potyka się
jakiś Red Bullowiec, bo jego puszka (i cała jej zawartość) lądują na
oszołomionym Rune, który już nie wie co może uczynić, więc w pozycji stracha na
wróble wraca do domków, w których panuje trener Samo Zło.
***
- Gdzie Vegard?
- Haruje za tamten rozbój. – pamiętasz.
Ten rozbój. Nie wiesz kto to tak nazwał, ale ktoś rzucił tą nazwą dla żartu i
tak się przyjęło. Rozbój to za duże słowo – to był po prostu przypadek, że tym
stworzeniem idącym z puszką napoju energetycznego, był sam Walter Hoffer. To
był zupełny przypadek, że Vegard wyklął nieuwagę tego stworzenia, które leżało
twarzą do dołu w ten sposób, że rozpoznać w bałwanie Hoffera, mogłaby tylko
wróżka Zofia. To przypadek, że…
- To może poczekamy na niego. Powinien
niedługo skończyć. Zrobię herbatę.
- Tak właściwie… Mam 2 plany.
- Dwa plany? I ten drugi też dotyczy
sportu?
- Niekoniecznie. Ale to może być całkiem
niezły interes…
- Interes? – dlaczego natychmiast wyobraźnia
nasuwa ci obraz Johana mówiącego „żadnych interesów ze skoczkami. To się zawsze
źle kończy”? I masz świadomość, że i tym razem może być źle, ale… - Słucham.
- Nie patrz na mnie jak na terrorystę –
śmieje się. Gromisz go wzrokiem więc się uspokaja „Wy to jednak macie coś w
tych oczach” wydaje się mówić potrząsając z dezaprobatą głową. – chyba
znalazłem sposób na uratowanie, zwróć uwagę, że jednoczesne uratowanie, swojego
życia prywatnego i twojej rozwijającej się kariery.
- No chyba nie – odpowiadasz z kpiną.
Ber burzy się.
- Gdybyś mi nie przerywała, już znałabyś
plan działania. Plan jest następujący…
***
- Gdzie Edith? Poszła już? – Bjoern
spogląda na zdziwionego Vegarda, popijając swoją nieśmiertelną herbatę –
Romoeren? Była tu Edith?
- Była, ale chyba żeśmy się nie dogadali
- Trzeba było na mnie poczekać. Mam moc
przekonywania – fuka Sklett i siada na fotelu - O co poszło?
- O honor jak to u Evensenów bywa.
- Honor? Może twoja wina. Jutro z nią
pogadam
- Chyba już nie ma sensu. Sprawa
zamknięta. Edith nie chce z nami współpracować
- Ciekawe dlaczego – Vegard rzuca
oskarżycielskie spojrzenie w kierunku kolegi, ale za chwilę uśmiecha się i wyciąga zza pleców butelkę wina. – Miało być
na przypieczętowanie współpracy, ale skoro nie wyszło to… Wypijmy za błędy
Romoeren. Romoeren? – nie rozumie tego wzroku, który Bjoern zaraz odwraca.
Wzrok mówiący nie więcej tylko ‘Ty do mnie z winem a ja ci takie świństwo’. I
kiedy oni unoszą kieliszki, ty zaglądasz do pokoju. I widzisz, że Bjoern( gdyby
tylko mógł) chętnie odkręciłby to wszystko co założył na temat współpracy.
Teraz jest za późno. Po przemyśleniu propozycji Einara stwierdzasz, że dla
kariery zrobisz WSZYSTKO. Boisz się swojej decyzji, boisz się konsekwencji,
boisz się, że zabijesz coś niesamowitego, czego nie chciałabyś zabić. Niezdrowa
ambicja jest lepsza niż płatny zabójca. Nie chybia.
- Zgadzam się – dwa słowa mające
przewrócić cały świat do góry nartami. Twój, Bjoerna i Vegarda. Niczego
nieświadomy Vegard podaje ci kieliszek. Wino jest gorzkie. A może czujesz się
tak podle, że wszystko smakuje złem?
***
Za tydzień ferie, po dzisiejszych konkursach nie wiem jak się nazywam. W ferie mam ambitny plan nadrobić wszystko co zaniedbałam. Jeszcze 5 dni :-)
Cóż, najpierw gdy przeczytałam o Red Bullowcu potykającym się o kij trzymany przez Vegarda i oblewający swoim Red Bullem biednego Rune, pomyślałam o Schlierenzauerze. Jednak gdy się dowiedziałam, że Red Bullowcem tym jest Walter Hoffer we własnej osobie zaczęłam się zastanawiać który jest gorszy (nie żebym nie lubiła Gregora, ale raczej nie chciałabym osobiście odczuć jego gniewu). Vegard biedny został skazany na coś (bo na co nie wiem), za wyklęcie nieuwagi Hoffera, chociaż w sumie miał racje, bo to, że zanurza swój pyszczek w puszce Red Bulla nie znaczy, że ma nie zwracać uwagi na to co się dzieje wokół. Cały rozdział dopełnia Romoeren oczywiście ze swoją herbatką, bo jakżeby inaczej ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny ;*
tak naprawdę będę teraz żyć widokiem Vilberga przerzucającego narty jak węgiel i biednego Rune oblanego Red Bullem.
OdpowiedzUsuńOch, Rune, masz morką kurtkę. Zdejmij wypiorę! apotemnigdyjejjużniezobaczysz!
cóż powiedzieć, gdy jak zwykle brak słów? twoje rozdziały mnie zaskakują. treścią, formą. formą. zlepek liter, tworzących słowa, słowa, tworzące zdania, a wszystko takie perfekcyjne. idealnie, naprawdę.
cholero ty, chciałabym mieć to coś, co pozwala ci TAK pisać. barankowo.
to straszne, bo nie wiem powiedzieć, o co mi chodzi.
a chodzi o prostą rzecz.
jesteś geniuszem :3
Tak, Bjoern, chyba żeście się nie dogadali. nie da się ukryć. Ale co się dziwić, kunszt geniusza nie każdy zrozumie i nie każdy geniusz ogarnie kwestie honorowe. A potem się jeszcze dziwi, że ktoś nie chce współpracować. Ja tez bym nie współpracowała gdyby mnie ktoś wcześniej po włosach targał.
OdpowiedzUsuńSkomplikowane to jest okropnie.
Pozdrawiam.
[bkurek]
Zacznę od tego, że nie wiem, co Bjoern wykombinował, ale chcę wiedzieć. Boję się tego. Ale cholera chcę wiedzieć, bardzo bardzo.
OdpowiedzUsuńW ogóle lubię Bjoerna. I Vegarda. I Vilberga przerzucającego węgiel. Narty znaczy.
I Edith lubię bardzo. Bardzo bardzo nawet.
I kocham, po prostu kocham, twój styl pisania, Baranku. Bo jest przewspaniały. I chciałabym pisać w połowie tak pięknie, jak ty, wiesz?
Bardzo bym chciała.
I też nie lubię być łapana za głowę i targana po włosach.
Pozdrawiam współferiowiczkę <3
OdpowiedzUsuńVilberg i węgiel, Vilberg i narty, i wgl Vilberg <3
Ale i tak epicka jest herbatka Bjoerna <3
I wgl , nie mam głowy do komentarzów pieknych, boferie i wgl wgl <3<3<3
Na początku chciałam przeprosić, ze mnie tak długo nie było. Sesja jednak jest zmora studentów, nie da się ukryć :( więc przepraszam i powracam szczęśliwa ze mam co czytać. Biedna Edith. Wszyscy się jej uczepili... Johan chyba pożałuje swojego pomysłu pozostawienia siostry samej z tymi niepelnosprytnymi ludźmi heheh. Zastanawiałam się co to za pomysł wymeczyli w swoich mózdzkach Vegard i Bjoern, ale na pewno nie jest to niewinna chęć pomocy w nauce biegów o których nie maja bladego pojęcia. Tym bardziej jeżeli BER wspomina o swoim życiu prywatnym top chyba znaczy uczuciowym... Oj nieładnie. Edith Evensen, w co ty się pakujesz?! :P
OdpowiedzUsuńdziękuję za komentarze u mnie. Ze res chciało Ci się komentować wszystko... :* niestety nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny, sesja wyzarla mi zwoje mózgowe.
Pozdrawiam:) graffiti
Buuuu, ja nic nie wiedziałaś o nowości :-(
OdpowiedzUsuńA tu się Ber w takiej postaci pojawia :D
Obiecuję nadrobić bardziej szczegółowo, a tymczasem zapraszam do siebie http://druga--twarz.blogspot.com
Pozdrawiam Marzycielka
ps. czy jest możliwość wymiany gg?
Jestem strasznie ciekawa co oni wymyślili. A przede wszystkim jaki udział w tym będzie miała Edith?
UsuńJohan chyba coś przeczuwał skoro ostrzegał siostrę przed interesami ze skoczkami. Mam swój typ, ale im bardziej o nim myślę tym mniej prawdopodobny mi się wydaje, więc chyba będzie lepiej jak poczekam na twoje rozwiązanie. Chociaż coś mi mówi, że nie dowiem się tego zbyt szybko :(
Herbatka Bera, ja też chcę!!!
Akcja z Hofferem, super :-) W ogóle to stwierdziłam ostatnio, że przy czytaniu Twojego bloga nadrabiam braki śmiechu. Także dzięki :D
Marzycielka