niedziela, 3 lutego 2013

ROZDZIAŁ 9


Lahti. Vegard wypoczywa w pozycji leżącej na zeskoku. Łapiesz się za głowę. Vilberg również łapie cię za głowę. Czujesz się złapana za głowę. W waszą stronę biegnie Rune, który chyba też chce cię złapać za głowę, ale protestujesz. Co masz zrobić ,jeśli nie to? Za chwilę trybuny zejdą się za bandę i zostaniesz brutalnie przygnieciona do śniegu na zeskoku. Vegard wstaje i macha w waszym kierunku, że wszystko w porządku. Nie masz jak odmachać, bo tłuczesz się z Vilbergiem, żeby zabrał te łapy z twoich włosów. Drużynówka jest zawalona. Tak przynajmniej mówi wam Sklett, jak tylko wpada za bramkę. Macha nartami na wszystkie strony – w rzeczy ogląda czy nic im nie jest, a i tak wydaje ci się, że chce ci rąbnąć z jakiegoś błahego powodu. Błąd! Obrywasz. A Vegard uświadamia cię, że oberwałaś słusznie, bo on zawsze ma dobry powód, żeby komuś walnąć. Czyżbyś myślała na głos?
- Nie. Nie przeszkadzaj sobie. Ja tu jestem, ale jak zamknę oczy to znikam – uświadamia cię Vegard i zdejmuje kask. Vilberg gdzieś znika z jego nartami. Powinien biedak iść na górę, ale na samych butach nie skoczy. – Ty to się dobrze czujesz?
- Doskonale – potrzebujesz Johana. To nie jest to. To nie jest to samo, co wtedy, gdy jedyny raz stałaś pod skocznią w Trondheim z połową rodu Evensenów, owinięta szalikiem w taki sposób, że wyglądałaś jak mumia i mama koniecznie chciała to uwieczniać na każdym zdjęciu. Co z tego że wrzeszczała „UŚMIECH! UŚMIECHNIJ SIĘ DZIECKO KOCHANE! STOISZ JAK NA POGRZEBIE WŁASNEJ MATKI!” jeśli nie byłaś w stanie się poruszyć, a szalik czynił cię urokliwą Arabką. Znowu jakbyś słyszała coś typu „Podnieśże tą flagę wyżej. Co ty siły nie masz?! Machaj, machaj!” obracasz się… Sklett patrzy na ciebie jak na wariatkę. Nie dziwisz się. AB SO LUT NIE. Vegard lubi na ciebie patrzeć jak na wariatkę. Ogólnie chyba lubi na ciebie patrzeć, bo nawet otrzymawszy narty (a Vilberg wpycha zawodnikom narty, jakby przerzucał węgiel), nie przestaje na ciebie zerkać. Doskonały moment żeby się odwrócić i odejść. Tak jak lubisz. Twój sposób bycia jest nieprzewidywalny. Wie o tym każdy, nawet Vegard. Ale i on potrafi zaskakiwać… Zanim odwracasz się ty, odwraca się on i z dziwnym zacięciem na twarzy rusza w stronę wyciągu. Wzruszasz ramionami jakby w odpowiedzi na nieme pytanie Vilberga. Nieme pytania są o tyle dobre, że nie musisz otwierać ust, żeby na nie odpowiedzieć. TO dobrze, bo dostajesz w twarz śnieżką i jedynie zamknięte usta ratują cię przed śmiercią na miejscu. Kto to? Nikt inny tylko rozbawiony Tom Hilde, który dla zgrywy wskoczyłby w zaspę i robił za psa ze „Śnieżnego zaprzęgu”. Przecież wszyscy znają ten film. Prawda, Vilberg? Vilberg, znasz ten film? Spójrz na Toma. Nie znasz?
Po konkursie wędrujesz w półpodskokach do Skletta. Ten na pytanie o ten supertajny plan, macha ręką i odsyła cię z kwitkiem słowami:
- BER wymyślił, BER przyjedzie, BER wyjaśni. Ja jestem narzędziem w rękach losu.
- Właśnie. Narzędzia. Naprawiłeś PsP?
- Kobieto, rany boskie! Czy masz tam pod włosami coś poza grami na moim PsP?
- MAM! – dłuższa dyskusja nie ma sensu, bo w momencie, kiedy stawiasz wykrzyknik za swoim jednym słowem, Vilberg wyrywa ci kijka z dłoni i rzuca się gdzieś przed siebie, zderzając się czołowo z pielgrzymką pospieszną do Lichenia, prowadzoną przez uśmiechniętego pobożnie Ammanna. Kto może – uskakuje żywy. Kto nie może – zostaje dźgnięty kijkiem.
- CHOLERO KIJA MI POŁAMIESZ!- jakoś nieszczególnie to do niego trafia. W dodatku Vegard wyrywa ci drugiego kijka i zwiewa, nie mogąc złapać oddechu ze śmiechu. Chłopcy wywołują popłoch. Potem ogólno pojętą wesołość. W końcu na zgodę padają w śnieg. O kija potyka się jakiś Red Bullowiec, bo jego puszka (i cała jej zawartość) lądują na oszołomionym Rune, który już nie wie co może uczynić, więc w pozycji stracha na wróble wraca do domków, w których panuje trener Samo Zło.
***
- Gdzie Vegard?
- Haruje za tamten rozbój. – pamiętasz. Ten rozbój. Nie wiesz kto to tak nazwał, ale ktoś rzucił tą nazwą dla żartu i tak się przyjęło. Rozbój to za duże słowo – to był po prostu przypadek, że tym stworzeniem idącym z puszką napoju energetycznego, był sam Walter Hoffer. To był zupełny przypadek, że Vegard wyklął nieuwagę tego stworzenia, które leżało twarzą do dołu w ten sposób, że rozpoznać w bałwanie Hoffera, mogłaby tylko wróżka Zofia. To przypadek, że…
- To może poczekamy na niego. Powinien niedługo skończyć. Zrobię herbatę.
- Tak właściwie… Mam 2 plany.
- Dwa plany? I ten drugi też dotyczy sportu?
- Niekoniecznie. Ale to może być całkiem niezły interes…
- Interes? – dlaczego natychmiast wyobraźnia nasuwa ci obraz Johana mówiącego „żadnych interesów ze skoczkami. To się zawsze źle kończy”? I masz świadomość, że i tym razem może być źle, ale… - Słucham.
- Nie patrz na mnie jak na terrorystę – śmieje się. Gromisz go wzrokiem więc się uspokaja „Wy to jednak macie coś w tych oczach” wydaje się mówić potrząsając z dezaprobatą głową. – chyba znalazłem sposób na uratowanie, zwróć uwagę, że jednoczesne uratowanie, swojego życia prywatnego i twojej rozwijającej się kariery.
- No chyba nie – odpowiadasz z kpiną. Ber burzy się.
- Gdybyś mi nie przerywała, już znałabyś plan działania. Plan jest następujący…
***
- Gdzie Edith? Poszła już? – Bjoern spogląda na zdziwionego Vegarda, popijając swoją nieśmiertelną herbatę – Romoeren? Była tu Edith?
- Była, ale chyba żeśmy się nie dogadali
- Trzeba było na mnie poczekać. Mam moc przekonywania – fuka Sklett i siada na fotelu - O co poszło?
- O honor jak to u Evensenów bywa.
- Honor? Może twoja wina. Jutro z nią pogadam
- Chyba już nie ma sensu. Sprawa zamknięta. Edith nie chce z nami współpracować
- Ciekawe dlaczego – Vegard rzuca oskarżycielskie spojrzenie w kierunku kolegi, ale za chwilę uśmiecha się i  wyciąga zza pleców butelkę wina. – Miało być na przypieczętowanie współpracy, ale skoro nie wyszło to… Wypijmy za błędy Romoeren. Romoeren? – nie rozumie tego wzroku, który Bjoern zaraz odwraca. Wzrok mówiący nie więcej tylko ‘Ty do mnie z winem a ja ci takie świństwo’. I kiedy oni unoszą kieliszki, ty zaglądasz do pokoju. I widzisz, że Bjoern( gdyby tylko mógł) chętnie odkręciłby to wszystko co założył na temat współpracy. Teraz jest za późno. Po przemyśleniu propozycji Einara stwierdzasz, że dla kariery zrobisz WSZYSTKO. Boisz się swojej decyzji, boisz się konsekwencji, boisz się, że zabijesz coś niesamowitego, czego nie chciałabyś zabić. Niezdrowa ambicja jest lepsza niż płatny zabójca. Nie chybia.
- Zgadzam się – dwa słowa mające przewrócić cały świat do góry nartami. Twój, Bjoerna i Vegarda. Niczego nieświadomy Vegard podaje ci kieliszek. Wino jest gorzkie. A może czujesz się tak podle, że wszystko smakuje złem?

***
Za tydzień ferie, po dzisiejszych konkursach nie wiem jak się nazywam. W ferie mam ambitny plan nadrobić wszystko co zaniedbałam. Jeszcze 5 dni :-)

8 komentarzy:

  1. Cóż, najpierw gdy przeczytałam o Red Bullowcu potykającym się o kij trzymany przez Vegarda i oblewający swoim Red Bullem biednego Rune, pomyślałam o Schlierenzauerze. Jednak gdy się dowiedziałam, że Red Bullowcem tym jest Walter Hoffer we własnej osobie zaczęłam się zastanawiać który jest gorszy (nie żebym nie lubiła Gregora, ale raczej nie chciałabym osobiście odczuć jego gniewu). Vegard biedny został skazany na coś (bo na co nie wiem), za wyklęcie nieuwagi Hoffera, chociaż w sumie miał racje, bo to, że zanurza swój pyszczek w puszce Red Bulla nie znaczy, że ma nie zwracać uwagi na to co się dzieje wokół. Cały rozdział dopełnia Romoeren oczywiście ze swoją herbatką, bo jakżeby inaczej ;D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. tak naprawdę będę teraz żyć widokiem Vilberga przerzucającego narty jak węgiel i biednego Rune oblanego Red Bullem.
    Och, Rune, masz morką kurtkę. Zdejmij wypiorę! apotemnigdyjejjużniezobaczysz!
    cóż powiedzieć, gdy jak zwykle brak słów? twoje rozdziały mnie zaskakują. treścią, formą. formą. zlepek liter, tworzących słowa, słowa, tworzące zdania, a wszystko takie perfekcyjne. idealnie, naprawdę.
    cholero ty, chciałabym mieć to coś, co pozwala ci TAK pisać. barankowo.
    to straszne, bo nie wiem powiedzieć, o co mi chodzi.
    a chodzi o prostą rzecz.
    jesteś geniuszem :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, Bjoern, chyba żeście się nie dogadali. nie da się ukryć. Ale co się dziwić, kunszt geniusza nie każdy zrozumie i nie każdy geniusz ogarnie kwestie honorowe. A potem się jeszcze dziwi, że ktoś nie chce współpracować. Ja tez bym nie współpracowała gdyby mnie ktoś wcześniej po włosach targał.
    Skomplikowane to jest okropnie.
    Pozdrawiam.
    [bkurek]

    OdpowiedzUsuń
  4. Zacznę od tego, że nie wiem, co Bjoern wykombinował, ale chcę wiedzieć. Boję się tego. Ale cholera chcę wiedzieć, bardzo bardzo.
    W ogóle lubię Bjoerna. I Vegarda. I Vilberga przerzucającego węgiel. Narty znaczy.
    I Edith lubię bardzo. Bardzo bardzo nawet.
    I kocham, po prostu kocham, twój styl pisania, Baranku. Bo jest przewspaniały. I chciałabym pisać w połowie tak pięknie, jak ty, wiesz?
    Bardzo bym chciała.
    I też nie lubię być łapana za głowę i targana po włosach.

    OdpowiedzUsuń
  5. Pozdrawiam współferiowiczkę <3
    Vilberg i węgiel, Vilberg i narty, i wgl Vilberg <3
    Ale i tak epicka jest herbatka Bjoerna <3
    I wgl , nie mam głowy do komentarzów pieknych, boferie i wgl wgl <3<3<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początku chciałam przeprosić, ze mnie tak długo nie było. Sesja jednak jest zmora studentów, nie da się ukryć :( więc przepraszam i powracam szczęśliwa ze mam co czytać. Biedna Edith. Wszyscy się jej uczepili... Johan chyba pożałuje swojego pomysłu pozostawienia siostry samej z tymi niepelnosprytnymi ludźmi heheh. Zastanawiałam się co to za pomysł wymeczyli w swoich mózdzkach Vegard i Bjoern, ale na pewno nie jest to niewinna chęć pomocy w nauce biegów o których nie maja bladego pojęcia. Tym bardziej jeżeli BER wspomina o swoim życiu prywatnym top chyba znaczy uczuciowym... Oj nieładnie. Edith Evensen, w co ty się pakujesz?! :P
    dziękuję za komentarze u mnie. Ze res chciało Ci się komentować wszystko... :* niestety nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny, sesja wyzarla mi zwoje mózgowe.
    Pozdrawiam:) graffiti

    OdpowiedzUsuń
  7. Buuuu, ja nic nie wiedziałaś o nowości :-(
    A tu się Ber w takiej postaci pojawia :D
    Obiecuję nadrobić bardziej szczegółowo, a tymczasem zapraszam do siebie http://druga--twarz.blogspot.com
    Pozdrawiam Marzycielka
    ps. czy jest możliwość wymiany gg?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem strasznie ciekawa co oni wymyślili. A przede wszystkim jaki udział w tym będzie miała Edith?
      Johan chyba coś przeczuwał skoro ostrzegał siostrę przed interesami ze skoczkami. Mam swój typ, ale im bardziej o nim myślę tym mniej prawdopodobny mi się wydaje, więc chyba będzie lepiej jak poczekam na twoje rozwiązanie. Chociaż coś mi mówi, że nie dowiem się tego zbyt szybko :(
      Herbatka Bera, ja też chcę!!!
      Akcja z Hofferem, super :-) W ogóle to stwierdziłam ostatnio, że przy czytaniu Twojego bloga nadrabiam braki śmiechu. Także dzięki :D
      Marzycielka

      Usuń