Trzeba zacząć grać. To najważniejsza
rola w twoim marnym życiu. Trzeba grać, żeby coś osiągnąć. Ale należy grać
uczciwie. Dlatego ta gra zadecyduje o sukcesie. Gra podobna do życia, bo chcąc
nie chcąc bawicie się w życie. Gra której nie da się przećwiczyć.
Johan niecierpliwi się. Po raz kolejny
sięga żeby na ciebie zatrąbić. Ale żeby gra nie wyglądała podejrzanie, ty
jeszcze planowe 40 sekund spędzisz uwieszona na szyi Romoerena. To kolejny
moment, kiedy masz zamiar uderzyć go w twarz, bo sytuacja cię przerasta i (co
tu dużo mówić) krępuje. Warczysz na niego, z czołem przyciśniętym do
przedramienia (wyżej nie sięgasz ze swoimi 156 cm wzrostu), tak żeby nie
widzieli jak wściekła jesteś. On specjalnie, jak na złość unosi głowę i się
uśmiecha, też w rzeczy warcząc. Siłą woli doprowadzasz się do porządku, bo gdy
nagle wystrzelisz w stronę samochodu Johana, nikt w te bujdy nie uwierzy. Kiedy
odsuwasz się, jesteś już blada jak ściana i w miarę spokojna.
- Do zobaczenia Edith. Będziemy trzymali
kciuki.
Johan na twój widok uśmiecha się z
politowaniem. Może myśli ‘ to minie, z Romoerenem zawsze tak’, a może wcale nie
myśli. Zamiast skomentować złośliwie ten incydent, przez który głupio ci przed
samą sobą, pyta czy jesteś pewna, że chcesz wystartować.
- Chcesz się tylko rozczarować? – kończy
myśl – Jesteś samoukiem. Biegasz bez określonego stylu i już w pierwszym biegu
zostaniesz zdyskwalifikowana. Dlaczego jesteś taka naiwna? Chcesz wszystkim
udowodnić, że jesteś najlepsza. A przecież oboje wiemy, że nie jesteś. Nie masz
dobrego sprzętu, nie masz gdzie ćwiczyć, nie masz, z kim ćwiczyć…
- Johan. Właśnie ten temat chciałabym
poruszyć. Ja wystartuję w Drammen i jeśli stwierdzisz, że nic ze mnie nie
będzie, to zrezygnujemy z tego. Ale jeśli zobaczysz dla mnie jakąś szansę, to
czy nie zechciałbyś zostać moim trenerem?
- Trenerem? Ja nie znam się na biegach.
A twój kręgosłup?
- Kręgosłup trzymał się 22 lata, więc
jeszcze trochę wytrzyma.
- I tu wracam do tezy. Jesteś naiwna. A
trener… Mógłbym ci kogoś poszukać. Kogoś, kto zna się na rzeczy… ale tobie nie
o to chodzi, prawda?
- Powiedziałeś, że potrzebuję
zatrzęsienia. Ale myliłeś się. Ja nie potrzebuję zatrzęsienia. Dzięki mnie to
świat dozna zatrzęsienia. Stanę na podium. Ja. Samouk bez trenera ‘znającego
się na rzeczy’. Rozumiesz?
- Czekaj, czekaj. Należysz do jakiejś
sekty czy jak? Od kiedy to wierzysz w cuda? To przez Bjoerna?
***
Szykują się wielkie zmiany. Za ich
zwiastun można uważać jednego z dawnych bohaterów, który przechadza się między
ludźmi z aparatem w dłoni. Czy znasz tego człowieka? Znasz doskonale, a może
tylko tak sądzisz. Bohater, którego już nie ma, a który staje przed tobą i
pstryka zdjęcie centralnie przed twoim nosem, ma na imię Johan. Johan.
Fotograf, chyba jedyny, który potrafi uchwycić twój profil, gdzie wyglądasz jak
konsumujący przedstawiciel bydła rogatego. Jesz właśnie paluszki – wasze
śniadanie, więc właściwie nic dziwnego, że poruszasz twarzą. Niemniej jednak
ujęcie jest okropne, a Johan spogląda na nie, raz po raz wybuchając śmiechem.
Gdy zaczyna monolog, w którym pojawia się zestawienie słów ‘mama’, ‘zdjęcie’,
‘ramka’ i ‘komoda’, rzucasz się za nim z zamiarem wyrwania mu aparatu. W tym
rozgardiaszu zapominasz na chwilę o biegu i o tym, że ma się on zacząć za
godzinę, a ty nawet nie za bardzo jesteś rozgrzana…
- Gotowa mite? – pyta Johan. Jeden kącik
ust wędruje w górę. Mimo to, w jego oczach jest jakiś niezdefiniowany niepokój.
Unosisz kciuk do góry i uśmiechasz się szeroko. Wiesz doskonale, że chodzi mu o
kręgosłup. Słaby, naruszony przed kilkoma laty, kręgosłup.
- Gotowa. Dziękuję, że tu jesteś –
zarzucasz mu ręce na szyję i w tym geście już nie ma takiego dystansu, jaki był
w przypadku Romoerena. Kiwacie się chwilę na boki, jak dwójka, nie do końca
świadomych świata, dzieci. A gdy tylko Johan się oddala, zauważasz trasę wijącą
się jakby w nieskończoność… za horyzont.
Jesteś niższa od przeciętnej biegaczki.
Jesteś jednak szybsza, ale za to mniej wytrzymała. Czym masz nadrabiać ten
brak? Doświadczeniem, którego nie masz? Wsparciem, którego otrzymujesz tyle, co
kot napłakał? Wiarą w cuda? Optymizmem? Myśleniem o celu? Chłodem i ufnością we
własne możliwości. I to widzi Bjoern spoglądający na Drammen zza szklanego
ekranu.
***
- Myślałem, że biegi cię nie interesują
– wzdycha ciężko Bardal, skazany na godzinę towarzyszenia Bjoernowi w oglądaniu
właśnie biegów narciarskich.
- Bo nie interesują… ARGH! Edith traci
na zjazdach... Co nazbiera na bez… HEJ! Gdzie z tą KAMERĄ NO?!
- Zasłaniasz mi telewizor. Odejdź spod ekranu,
bo popsujesz sobie oczy…
- Mówisz jak moja matka – fuka Romoeren
– O! Widziałem Johana!
- Johana? – interesuje się Anders – A
Edith nie widziałeś?
- To aluzja czy pytasz szczerze? – nagle
Romoeren wystrzela w górę jak rażony prądem
- Aluzja, Bjoern… Aluzja.
- Ed jest 35 – mówi Romoeren – Aluzja?
Iluzja. Iluzja, jaka ta kobieta jest chora z dumy. Znajdź mi takiego człowieka,
co to stworzenie powstrzyma.
- Ile ich startowało?
- Chyba z 50. Ona jest, mówię ci, nie wiem,
jaka. Ludzkie pojęcie przechodzi. Zobaczysz. Zobaczymy się na imprezie u
Evensenów, jak Edith będzie świętowała pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata.
Edith Evensen – Zwycięzca Samozwaniec.
- Spokojnie Bjoern. Opanuj nerwy. –
Anders bierze to na serio, ale chociaż to tylko element gry Bjoerna, to sam
zainteresowany jest szczerze zadowolony. Edith widzi efekty, on widzi efekty. A
chłopcy już zaczynają na nich podejrzanie patrzeć. Ale nie, nie osobno na nią a
osobno na niego. Na nich razem. Bo to jest ten drugi plan Bjoerna.
Jak zwykle nie wiem, co napisać.
OdpowiedzUsuńBo mi często brakuje słów, by opisać zachwyt i uwielbienie.
Edith jest ambitna, to pewne. Ale chora ambicja jest.średnio dobra, o czym właśnie rozmawiamy. Pytanie, czy edith z ambicją nie przegnie.
I czy wytrzyma jej kręgosłup. Oby wytrzymał.
A bjoern to w ogóle osobna historia. Co ten człowiek kombinuje, to ja nie mam pojęcia.
Ale znając tego fantastycznego Baranka to będzie świetnie:)
Green.
Dlaczego tak krótko?! :((
OdpowiedzUsuńMartwię się o ten kręgosłup, bo Edith jest nadambitna i nie będzie na niego zwracała uwagi. A to niedobrze. No ale miło, że Johan ją wspiera na miejscu.
Farsa z Bjoernem może byc bardzo ciekawa, moja hipoteza co do jego pomysłu się stanowczo sprawdza, no, ale to jeszcze nic pewnego, hahah:P
Ciekawe, jak na to zareaguje kadra:D
Czekam na kolejny, pozdrawiam:))
Kiedy samouk zwycięża, to jest wielka radość wtedy. Ale kiedy nie zwycięża, to porażka boli chyba nawet bardziej niż tych wyuczonych przez sztab trenerów i generalnie pokaźną obstawę.
OdpowiedzUsuńA to wszystko przez ambicję. Głupia ambicja.
Pozdrawiam.
[bkurek]
Duma i ambicja bardzo nakręcają Edith. I wielkie nadzieje. Dlatego jeśli się rozczaruje, jeśli się jej nie uda, albo co gorsza jej kręgosłup tego nie wytrzyma, będzie bardzo bolało i to nie tylko ciało, ale również dusza, serce i ten ból nawet bedzie większy od bólu w kręgosłupie. Ale Edith jest silniejsza, poradzi sobie ze wszystkim :)
OdpowiedzUsuńJohan wspierający, ale jednak nie do końca. Ważne, że chociaż jest szczery i stara się sprowadzić Edith na ziemię - to też jest przecież ważne.
OdpowiedzUsuńBjoern, cóż jego postawa bardzo mnie zastanawia i jego plan też wciąż nie przestaje mnie zastanawiać.
Bardal i jego tekst: "Odejdź spod ekranu, bo popsujesz sobie oczy…" rozwala mnie totalnie ;D
Jeszcze co do Edith to myślę, że jej ambicja na pewien sposób jej pomoże, mimo że jest trochę wygórowana. Niestety rzeczą, która może jej przeszkodzić, jest ten nieszczęsny kręgosłup, jednak mam nadzieję, że da radę ;)
Pozdrawiam :*