Trudno jest złapać oddech. Forma to
tylko pojęcie względne. Jeżeli po zajęciu 35 miejsca jesteś nieludzko zmęczona,
to czy wyrobisz się w tym sezonie na pierwszą dwudziestkę? Johan użycza ci
swojego ramienia, żebyś mogła spokojnie zejść z trasy. Martwi się, gdy syczysz
z bólu po nachyleniu nad rzuconym kijkiem.
- Kręgosłup – zgaduje natychmiast, a
oczy robią mu się wielkie jak spodki – Edith. Usiądź. Natychmiast. Mówiłem, że
będą problemy? Mówiłem? A ty nie chciałaś mnie słuchać. Masz, woda. Napij się.
Już lepiej? Edith? Ed?
- Nie panikuj- mówisz z półuśmiechem. W
górę wędruje tylko jeden kącik ust.
***
Telefon od Romoerena w tym momencie nie
jest pożądany. Sam zainteresowany tego nie wie. Pyta więc standardowo ‘jak
tam?’. I wcale nie domyśla się, że przez jakiś czas będzie musiał milczeć i
słuchać...
- Bjoern – zaczynasz łagodnie – Czy
pozwolisz, że powiem ci prawdę? – na co on przytakuje. Nie wie tylko, że ta
prawda nie ma jeszcze zakończenia.
- Powiedziałeś mi ostatnio, że masz mało
motywacji do skakania. Słuchaj. I nie przerywaj... Rany Boskie, nie przerywaj.
Zaczęłam biegać w wieku 5 lat. Jak większość norweskich dzieci, które
naoglądały się telewizji, powędrowałam pewnej zimy na ośnieżone wzgórze i poddałam
się opiece instruktora młodocianych w biegach narciarskich, który przed
wejściem na trasę wrzeszczał nam ‘jesteście przyszłością! Jesteście WY, a potem
już NIKOGO nie ma! Ustawcie sobie zegarki. Nadeszło wasze pięć minut!’.
Chciałam biegać. Chciałam zrobić furorę. A do mojego rocznika należał taki
chłopiec. Jens. W mojej grupie biegowej był zaledwie 3 dni. Wiesz dlaczego?
Wymiotował przed każdymi ćwiczeniami. A wiesz dlaczego tam był? Wiesz dlaczego
biegał? Bo jego rodzice upatrzyli sobie w nim doskonały materiał na sportowca.
W wieku 5 lat przewędrował większość norweskich klubów biegowych i kółek.
Nigdzie nie chciał się zatrzymać i dla świętego spokoju zrealizować tego, co
przeznaczyli mu rodzice. Patrzyłam na niego z niechęcią przez te 3 dni. Potem
spotkałam go, gdy była zmiana popołudniowa, gdy wychodził na polankę z nową
grupą ,do której go przydzielili. Kilka lat temu usłyszałam, że wygrał
Mistrzostwa Juniorów Wschodniej Norwegii. Potem niefortunnie poślizgnął się na
schodach i złamał kręgosłup.
Ja w wieku 10 lat uległam wypadkowi na
trasie. Dwa kręgi przemieściły się i miałam już nigdy nie założyć nart. Już w
szpitalu, zaczęły śnić mi się biegi. Śniło mi się, że wygrywałam, że wznosiłam
puchar, że biegłam ramię w ramię z ikonami biegów narciarskich, a czasem
spadałam, wypadałam z trasy, ześlizgiwałam się ze zbocza i nikt nie mógł mnie
znaleźć, chociaż przechodzili kilka kroków ode mnie. Opowiadałam te sny
Johanowi, a on obiecał mi, że jeszcze będę biegać. Słuchaj, Romoeren, on co
wieczór obserwował jak jeżdżę na wózku po pokoju, spoglądając w stronę
zawieszonych nad drzwiami, dziecięcych biegówek. Władowaliśmy w moją operację
ciężką kasę. Johan zadedykował mi swoje pierwsze powołanie do reprezentacji,
wszystkie lepsze skoki, pierwsze JEGO pieniądze poszły na moją operację. W
wieku 12 lat zaczęłam biegać. Opowiadałam wszystkim jak daleko zajdę, że narty
to moje drugie stopy i żarty się skończyły, bo Evensenowie zawładną całym
światem. Na początku trenowałam z instruktorem. Łagodziłam zjazdy, najazdy,
podjazdy. Potem zaczęło mnie to nudzić. W ten sposób nic nie da rady osiągnąć.
Podziękowałam za przygotowanie, w wieku 17 lat założyłam dorosłe narty i
ruszyłam. Wydawałoby się – cóż w tym wszystkim trudnego? Masz 2 kijki i dwie
narty. Jedziesz na nartach, utrzymujesz równowagę i odpychasz się kijkami.
Bjoern. Wszyscy chcieli mi uświadomić, że nic nie osiągnę. A jako samouk
dobrnęłam bez układów, bez sponsorów i bez szumu medialnego, do konkursów
Pucharu Świata, nie przechodząc przez mniejsze imprezy. Wiesz, co jest dla mnie
największą nagrodą? To, że nie pojechałam na opinii o rodzinie. Gdy zapytali
przy zapisie czy jestem z TYCH Evensenów, zapytałam krótko ‘Których?’ co miły
pan o szarmanckim głosie uznał za odpowiedź, która była synonimem do ‘nie’.
Bjoern. Cokolwiek się stanie, ja osiągnęłam swoje minimum. Ale wiesz co?
- Osiągniesz więcej?
- Najwycholerniaściej oczywiście, że więcej!
Ej no, czemu to takie krótkie? I nie ma Skletta i reszty, a Bjoern tylko przez telefon :< Ale historia Edith jest naprawdę poruszająca i nie dziwie się, ze taj bardzo chce dalej biegać. Oby się jej udało i żeby Bjoern to zrozumiał. No i jest wierny brat, który się o siostrę boi... No, czekam na dalsze części jak najszybciej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNo i proszę, jaka piękna przemowa. A reakcja Bjoerna jeszcze piękniejsza, że to w taki sposób ujmę.
OdpowiedzUsuńA już najpiękniejsze byłoby zrealizowanie tych marzeń, które niewątpliwie są trudne i których realizacji kręgosłup nie ułatwia, chociaż taka jest jego rola, że raczej powinien.
Pozdrawiam.
[meska-przyjazn]
za krótkie :<
OdpowiedzUsuńAle przynajmniej można całkowicie zrozumieć zapał i upór Edith. Mam nadzieję, ze jej się uda osiągnąć coś więcej, że nic (czy. kręgosłup) jej nie zatrzyma na tym minimum.
Da arde, bo to uparta dziewczę jest :D
Jej historią można by obdzielić kilku zawodników, którzy kończyliby karierę. A tymczasem Edith to wszystko przeżyła sama, strasznie poruszająca historia. Dowodzi tego jak silną osobą jest dziewczyna i jak ambitna. Tutaj idealnie pasowałaby wczorajsze słowa Kamila "musisz sto razy przegrać, aby ten jeden raz wygrać" i mam nadzieje, że jej się uda, nie raz ale jeszcze wielokrotnie wygrywać. Trzymam kciuki za aby spełniło się to marzenie.
OdpowiedzUsuńTeraz już rozumiem tę wyjątkowość w relacjach rodzeństwa, wiem dlaczego są dla siebie tak ważni, z pewnością każde z nich oddałoby część siebie dla tego drugiego. Pięknie pokazana braterska miłość :-)
Pozdrawiam Marzycielka.
ps. błaaaaagam o dłuższe rozdziały :D
Zapomniała
UsuńNajwycholerniaściej - to od dziś moje ulubione słowo :D
I mam nadzieję, że to "więcej" osiągnie !
OdpowiedzUsuńPodziwiam Edith za jej zapał mimo takich trudności, bo to w końcu coś powrócić do biegania na nartach po tak poważnej kontuzji, która w dodatku zdarzyła się na trasie ! Uwielbiam tą miłość między rodzeństwem Evensen, troszkę mi to przypomina mnie i mojego brata (że się tak troszkę pochwalę ;D). Oczywiście jest jeszcze Bjoern. Co prawda bez herbatki, ale jest. Kochany Bjoern. Bjoern, który wysłucha. Bjoern, który zrozumie. Jej, tak bardzo brakuje mi Bjoerna w konkursach PŚ !
Pozdrawiam, życzę dużo weny i oczywiście z niecierpliwością czekam na następny :*