Bohaterów już nie ma. Nie ma i nigdy nie
będzie. Nie zakwalifikowali się do naszej czasoprzestrzeni, albo
zakwalifikowawszy się, nie sprostali oczekiwaniom. Bohaterowie byli. I wtedy
świat był wspanialszy. Trudno jest pogodzić się z tym, że z dnia na dzień świat
staje się bezbarwny. Ostatni bohater stoi w drzwiach pokoju z walizką, która
już nigdy nie pojedzie na zawody. Rzeczy z walizki zalegną na dnie jakiejś
szafy. I nic nie będzie już takie jak wcześniej.
- Cześć Szczeżuja. Do zobaczenia w domu
– półuśmiech. Oddychasz głęboko. Nie odwzajemniasz uśmiechu. Boisz się, że
kąciki ust zamiast w górę, powędrują w dół. A nie chcesz tego najbardziej na
świecie.
- Słucham? – dziwi się Vegard. On
właśnie ubiega twoje słowa.
- Miło mi. Szczeżuja jestem – podajesz
mu dłoń, uśmiechając się nerwowo. Właściwie nie wiesz co on tu robi, ani jak
się tu znalazł. Nie przypominasz sobie, żeby wpadł oknem, bo w drzwiach od
kilkunastu minut stały walizki Johan, czyli bariera niepozwalająca na
przeniknięcie na korytarz.
- Co to Szczeżuja? – irytuje cię to.
Wskazujesz drzwi tak subtelnie, że Vegard spogląda z przestrachem na Johana. Ten
kiwa tylko głową i nieco odsuwa walizki. Gdy Sklett go mija, Johan może pokusić
się o wyjaśnienie:
- To mięczak taki. Taka małża. Zazwyczaj
ma taki sam humor jak Edith.
- Dzięki szczurze – warczysz, ale gdy
tylko Vegard znika w horyzontu, dopadasz brata i mocno go przytulasz.
- Mięczak – cieszy się Johan.
- Nie. Szczeżuja – odpowiadasz – Nie
chcę żebyś wracał do domu.
- Oczywiście. Pomieszkam jeszcze u
siebie, ale potem… EJ! Ty chcesz, żebym wcale nie wracał?! Bo ty już wiesz, że
będę chciał odzyskać pokój!
- Mój pokój?!
- Mój pokój!
- Dobra. Cicho. To smutne, że już...
już...
- Jak wrócisz do domu to będziemy biegać
na nartach. I pojedziemy sobie gdzieś. I pobędziemy sobie długo, długo, długo w
jednym domu i będziesz mnie miała dosyć. I…
- Błagam. Ty mi powiedz, że mnie tu nie zostawiasz
i tak sobie żartowałeś. Dawaj walizę i rozpakowujemy.
- Edith, jesteś niepoważna.
***
Trzy dni. Dzień w dzień. Trzy dni w
towarzystwie tych zmieniających się ustawowo wariatów i mówisz sobie dość. Od
trzech dni nie myślisz o niczym innym tylko o Johanie i reakcji rodziców. Od
kilku dni nie masz z nimi kontaktu. Nie masz, bo nie chcesz. Słuchać tych słów
rozdzierających serce. Tego jak matka płacze do słuchawki i błaga drżącym
głosem, żebyś przemówiła bohaterowi do rozumu. To o tyle niesprawiedliwe, że
żyją tylko jego życiem, ale o tyle sprawiedliwe, że tak naprawdę nigdy nie
chciałaś mieć takiego życia, jakie on ma. Prawda. Zazdrościłaś mu sukcesów,
sławy i uznania. Tego zamieszania wokół niego – wcale.
Przypominasz sobie jeden szczególny
dzień, kiedy podeszłaś do drzwi i oślepił cię błysk fleszy. Wtedy Johan,
zauważywszy twoje przerażenie, gdy się odwracałaś, wyminął cię w drzwiach i
pognał do dziennikarzy. Wówczas byłaś na niego wściekła. Twierdziłaś, że CHCIAŁ
pogadać z reporterami i wykreować się w wielkim świecie. Potem zrozumiałaś, że
wyprowadzka była jedynym rozwiązaniem, jakie brał pod uwagę żeby cię chronić.
Robił to dla ciebie. Zawsze miał na uwadze twoje szczęście i czasem byłaś dla
niego ważniejsza niż sukcesy. Ale duma założyła ci okulary, które dopuszczały
tylko jedno światło do twoich oczu.
W każdym razie. Po trzech dniach
obijania się wśród rozmów na tematy bardziej lub mniej ci znane – masz
wszystkiego po dziurki w nosie i zaczynasz dopuszczać do siebie myśl, że musisz
się szybko zabrać za wywiady ze sztabem. Jako następny punkt w planie, figuruje
powrót do domu – szybko, łatwo i przyjemnie. Ale niestety sztab… No właśnie.
Sztab woli z tobą rozmawiać o wspaniałym serniku ciotki Halinki, niż na tematy
czysto sportowe. Łapiesz Vilberga, ale ten ponoć jest zmęczony. Tak zmęczony,
że w połowie opowiadania o wszelkich aspektach funkcjonowania serwismenów może
zasnąć i zacząć chrapać, lunatykować lub grać w golfa. Nie chcesz być ofiarą,
nie chcesz słuchać ani patrzeć. I tak naprawdę wcale nie miałaś zamiaru tu
jechać. Judith nie odbiera tak jak nie odbierała od momentu kiedy Johan
zaproponował taką a nie inną pomoc w projekcie.
Jakoś wieczorem, (kiedy wiesz, że
kolejny dzień zmarnowałaś koncertowo) przychodzi SMS. Autor: Johan.
„Obowiązkowo stawiasz się na trybunach.
Obowiązkowo- powtarzam”
Mrugasz gwałtownie, a widzący to
Fannemel pyta, czy nie zdziera ci się rogówka. Odpowiadasz kulturalnie, że
oczywiście NIE. Fannemel rozregulowuje się psychicznie.
„Będziesz? Przyjeżdżasz na skoki?”
W oczekiwaniu na odpowiedź, w podskokach
ruszasz do trenera. I w tak nieoczekiwanym i szczęśliwym momencie, nadchodzi
kataklizm zapowiadany przez Johana. ZATRZĘSIENIE. Jedno wielkie, cholerne
zatrzęsienie. W pierwszym starciu w drzwiach z Romoerenem nie masz
najmniejszych szans.
- O MATKO BOSKA ŚWIĘTA!!!!!! –
zakrzykuje gladiator zbierając szczątki swojej ofiary – ciebie – z progu. Kręci
ci się w głowie. Najchętniej huknęłabyś delikwenta między oczy, ale nie chcesz
kompromitacji, gdy świat rozjeżdża ci się w pięćdziesięciu kierunkach
jednocześnie.
- Jest iiiiiiiiiiiiziiiiiiiiii. Puszczaj
wredna skandynawska kreaturo – mówisz spokojnie – Mam dwie narty w kącie pokoju
i nie zawaham się ich użyć. - Przychodzi wiadomość od Johana.
„Podaję namiary na właściwą trybunę…”
Ale wtedy Bjoern zabiera ci telefon i
dzikim wrzaskiem informuje kolegów, że Johan Remen Evensen jednak nie do końca
zwariował i wybiera się do nich na wielkie kibicowanie. Ale wtedy to do ciebie
trafia. Wieszasz się na przypadkowym ramieniu. Jest ci trochę słabo, przez
połączenie SMS’a ze zderzeniem z BER’em.
***
Szczęśliwego NOWEGO ROKU 2013!
Spełnienia najskrytszych marzeń, stawiania sobie kolejnych celów do osiągnięcia, dużo sił by pokonać codzienne trudności, mnóstwa uśmiechów i wszystkiego co sprawi, że nadchodzący rok będzie wspanialszy niż wszystkie ubiegłe lata!
No naprawdę, kto jak kto, ale Bjoern to się w ogóle nie powinien zabierać za stwierdzanie, kto zwariował do końca, a kto jeszcze nie. Cały sezon w takim towarzystwie to i obiektywne spojrzenie na świat się może spaczyć. A takie wypadki, kiedy ktoś w niego wpada niczym rozpędzony pociąg Kolei Śląskich (hahaha, jakby one w ogóle umiały pędzić), to to też nie wróży dobrze dla jego obiektywnego światopoglądu;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
[bkurek]
też bym się nie zawahała użyć nart na Beru w celu teoretycznie innym, niż ten, w którym narty zostały stworzone.
OdpowiedzUsuńnie mniej jednak co bardziej osłabiło (powinnam dać cudzysłów!)Edith? SMS, BER, zderzenie, bezczelne porwanie telefonu?
BERBERBER krzyczy coś w mojej wypaczonej głowie. i tak zawsze będzie, bo nic nie osłabia mocniej od zimnych, norweskich oczu, powiadam.
nie mniej jednak pojawienie się Johana coś tam lepszego wróży, chociaż to Evensen i kto Ci go tam wie. może chce stanąć po drugiej stronie i popatrzeć okiem kibica.
no ale się nie da. być kibicem, a wcielać się w kibica - dwie różne sprawy.
boże, gadam głupoty, wybacz.
9 godzin w aucie. nie polecam.
uwielbiam Cię, jutro w końcu pogadamy <3
madyna a.k.a. owca.
p.s. dziś odebrałam kartkę <3
Szczeżuja, Fajne słowo :D
OdpowiedzUsuńBer nie wie, ze to nieładnie czytać cudze smsy? :c bardzo niełądnie.
fajnie, ze Johan wpadnie :D
Hej, naprawdę fajnie piszesz. Jestem bardzo ciekawa jak to dalej się potoczy. Do dziś pamiętam zdziwienie z jakim przyjęłam wiadomość o końcu kariery Johana, myślę, że dla jego rodziny t też był szok, ale skoro nie miał już sił do tego...
OdpowiedzUsuńBer zawsze wie, kiedy wejść ;p
Czekam na nowość z niecierpliwością! :P
pozdrawiam,
graffiti [ostatni-skok]
Znalazłam gdzieś adres Twojego bloga, pomyślałam, że warto poznać coś nowego bo przyznam szczerze, że opowiadań o tematyce skocznej jest coraz mniej. Szkoda, że skoki schodzą na dalszy plan :-(
OdpowiedzUsuńTym bardziej cieszę się, że tutaj zawitałam. Przede wszystkim podoba mi się styl w jakim piszesz. Z humorem, ale jednocześnie emocjonalnie i niezwykle...refleksyjnie. Zwłaszcza pierwsze rozdziały tak na mnie wpłynęły, pewnie z racji tego iż doskonale znam problem "bycia drugim dzieckiem". Ciężko jest mieć starszą siostrę, która we wszystkim jest lepsza i za nic w świecie nie można jej dorównać (to akurat mój przykład)
Dopóki nie wiedziałam kim jest straszy brat bohaterki, byłam jakby spokojniejsza. Ale z chwilą gdy dowiedziałam się, że to Johan to wszystkie te emocje do mnie wróciły. Przypomniała mi się ta konferencja podczas której podał swoją decyzję. To było straszne dla mnie, jako kibica. Bo to zawsze smutne, gdy któryś z nich kończy karierę.
Pewnie znacznie ciężej było jego rodzinie, która przyzwyczaiła się do jego sukcesów i życia jakie prowadził on i oni sami. Być może to oznacza więcej czasu, który im poświęci, ale jednocześnie coś się w jego życiu skończyło i pewnie ciężko będzie się przestawić.
Jeszcze bardziej ciekawa jestem relacji jakie wywiązują się powoli między bohaterami. Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Zwłaszcza teraz, gdy już jestem na bieżąco mam nadzieje, że nowość pojawi się znacznie szybciej :-)
Pozdrawiam Marzycielka.
http://druga--twarz.blogspot.com